Stanisław K. Stopczyk ***

Kulon – jeśli jego wizja przerasta wrodzone możliwości drzewa – wówczas zgrabnie, po ciesielsku, montuje dzieła z części. Bywało wcześniej, bywa i teraz jeszcze, że przemawia do nas formą mocarną, drastyczną, o natężonym wyrazie, szczególnie gdy ma przed sobą sosnę. Któż by to jednak podejrzewał, widząc tylko i jedynie jego przepiękne, smukłe, wzniesione na paluszki akty dziewczęce o melodyjnej linii i białym, gładziutkim lipowym naskórku albo Błękitną Matkę Bożą nad kolebką Jezusa z dłońmi, jak byśmy Madonnę Mistrza Wita oglądali.

Błękitną, bo Kulon kolor dodaje, gdy czuje że trzeba, a ostatnimi laty coraz częściej: lekkie błękity, fiolety, róż, godząc je w pięknych harmoniach z kształtem, jaki podpowiedziało mu drzewo.

Pomiędzy mocarzem o głowie skutej żelaznymi obręczami a wiotkim, białym aktem dziewczęcym dzieje się sztuka Kulona. Jest to dystans ogromny. Gdyby te oba dzieła były wykonane sposobem narzutu, albo w kamieniu, musielibyśmy chyba mówić o talencie wielkim, lecz ledwie siebie świadomym. Ale one powstały z drewna, jedno z modrzewia a drugie z lipy. To zmienia wszystko i to sprawia, że obszar duchowy, wyznaczony przez poskromionego kolosa i wolną jak wiatr dzieweczkę, nie staje się mniejszy, jest on obszarem najgłębiej jednorodnym.